Jedzenie najlepszą motywacją, czyli Kaszebe Runda – kolarstwo gastronomiczne

Jak zmotywować koleżanki z pracy do wystartowania po raz pierwszy w życiu w zawodach sportowych i przejechania ponad 60 kilometrów? Najprostszym sposobem jest zabranie ich na rajd Kaszebe Runda, gdzie zamiast rywalizacji o jak najlepsze miejsce na mecie ważniejsza jest rywalizacja o to, kto najwięcej zje na świetnie przygotowanych przez kaszubskie gospodynie bufetach.

GOPR5502.JPG

DCIM100GOPRODCIM100GOPROPrzyznam, że parę lat temu podchodziłam do tej organizowanej w moich rodzinnych stronach imprezy z lekkim dystansem. Bo to nie jest prawdziwy wyścig, taki dla prosów na ładnych rowerach. A na zwykłą wycieczkę po Kaszubach to przecież zawsze mogę sobie pojechać – zupełnie za darmo!

Dałam się jednak skusić (przekonała mnie chyba entuzjastyczna relacja z ubiegłorocznej edycji na blogu Hop Cycling) i wraz z dziewczynami z pracy postanowiłyśmy wydać te 149 złotych (nie jest to tania przyjemność, oj nie!) i ruszyć w ostatni weekend maja na kaszubskie drogi. Początkowo miałam plan zmierzyć się po raz pierwszy w życiu z dystansem 200 km (zwłaszcza, że od dłuższego czasu planowałam jakiś wyjazd do Borów Tucholskich, przez które przebiega trasa dystansu “profesorskiego”). Jednak z powodu skręconej trzy tygodnie wcześniej kostki zaniechałam tych szaleństw i wybrałam przyjemną niedzielną wycieczkę na najkrótszej, 65-kilometrowej trasie.

2082982-KaszebeRunda-to-zwykla-impreza-kolarska-dla-niezwyklych-ludzi
Wesoła wycieczka. Fot. Beata Zarach.

Przez kilka tygodni przed startem snułyśmy wizję, jak wspaniale i przyjemnie będzie jechać przez kaszubskie wioski i wygrzewać się na trawce w słoneczku, pożerając wystawione na bufetach racuchy czy drożdżówki. Morale trochę podupadło, gdy w ostatnich dniach przed Kaszebe Rundą w prognozie pogody pojawił się deszcz i burze. W momencie startu wszystko wskazywało na to, że prognozy się sprawdzą, ale o dziwo, im dalej w las, tym bardziej chmury znikały i przez całą trasę cieszyliśmy się piękną, letnią pogodą.

GOPR5495.JPG

Ruszyłyśmy, i już po 22. kilometrach jazdy płaską i gładziutką krajówką na Bytów czekał nas bufet, a tam – lody, kawusia, ciastka! Żyć, nie umierać! Siedziałybyśmy tam pół dnia, gdyby nie to, że byłyśmy ciekawe, co czeka nas na następnym.

34199597_10213190615143837_3568336242007343104_n.jpg

Trochę pokręciłyśmy, po teoretycznie najtrudniejszym odcinku trasy (który zupełnie trudny nie był, ot – parę malutkich górek), mijając przygrywających na akordeonach panów w strojach ludowych i ciesząc oczy sielskimi widoczkami. I ani się obejrzałyśmy, a dojechałyśmy na kolejny popas, ze wspaniałym swojskim jadłem: grochówką, chlebem ze smalcem, ogórkami kiszonymi i kaszubskimi ruchankami (proszę nie śmieszkować, tak się tu mówi na racuchy!). Na 65-kilometrowej trasie bufety były aż trzy – można więc było mieć pewność, że na głodnego się nie pojedzie. O tym, jak bardzo się nimi delektowałyśmy i jak bardzo nam się nie spieszyło niech świadczy fakt, że nasz oficjalny wynik to 5:47, podczas gdy czas samej jazdy według Stravy to 3:25. Półtorej godziny na piknik!

img_20180527_125507.jpg

GOPR5526.JPG
Pojedli, popili – to teraz czas na siestę!

Jedzenie (jakiś dziwny makaron, o którym nie da się powiedzieć wiele więcej, niż to, że dało się nim najeść, ale po rowerze wszystko smakuje wyśmienicie) czekało na nas także na mecie, zlokalizowanej na kościerskim rynku. Swoją drogą: ludzie którzy chcieli sobie w niedzielne popołudnie po prostu na tym rynku posiedzieć z rodziną czy znajomymi chyba musieli mieć dosyć tego tłumu kolarzy i rowerzystów.

IMG_20180527_155953.jpg

Czy było warto?

Kaszebe Runda to dość droga impreza, mimo to w tym roku pojawiło się na niej blisko 2500 osób. W pakiecie startowym nie było żadnych cudów wianków, koszulek czy innych gadżetów. Za to organizacja była bez zarzutu: numerki odebrałyśmy w 5 minut, trasa była świetnie oznaczona, organizatorzy zadbali o obstawienie każdego skrzyżowania – wszystko to sprawiło, że jechało się bezpiecznie, przyjemnie i bez stresu, nawet po głównych drogach. Zgodnie z założeniami zakończyłyśmy rajd z dodatnim bilansem energetycznym. Wracamy za rok, obczaić bufety na długiej trasie!

 

Skomentuj

5 thoughts on “Jedzenie najlepszą motywacją, czyli Kaszebe Runda – kolarstwo gastronomiczne”

  1. W sumie spoko opcja dla “żarłoków” 😛 Mnie kilka lat temu kumpel namówił na start pomimo mej masy w kategorii morświniej i teraz on poszedł w bieganie, a ja poza ubiegłym rokiem startuję kilka razy w roku 🙂 A opcje na bufetach w większości widzę tutaj mocno nie kolarskie, ale przynajmniej ciekawie.

pl_PLPolski
Scroll to Top